Jawa 350 TS
W 1988 roku motocykle Jawa TS 350 były najcięższymi motocyklami dostępnymi na rynku w naszej wtedy dogorywającej ludowej ojczyźnie.
O ile polowanie na pojedyncze sztuki pojawiające się sporadycznie w sklepach można było nazwać dostępnością.
Mój egzemplarz udało się kupić w grudniu 50 km od Poznania w zapadłej dziurze w sklepie GS-u.
Zjawa posiadała silnik 350 ccm dwucylindrowy twin - oczywiście dwusuwowy o mocy 27 KM, który po rozebraniu po zakupie motocykla i złożeniu go do kupy i usunięciu wszystkich niedoróbek pozwalał rozpędzić go do 145 km/h zostawiając w polu konkurujące z nim enerdowskie MZ ETZ 250 i 251.
Jawa posiadała 4 biegi i odpalana była z kopa, a ciekawostką było to, że dźwignia zmiany biegów była dwufunkcyjna i stanowiła też dźwignię nożnego rozrusznika. Osoby niezorientowane nie potrafiły dojść do tego jak się to to odpala. Poza tym motocykl ten wyposażony był w półautomatyczne sprzęgło. Działało to w ten sposób, że można było bez użycia dźwigni sprzęgła zmieniać biegi na wyższe a w skrajnej desperacji nawet redukować uruchamiając sprzęgło delikatnym naciskiem na dźwignię zmiany biegów. Ratowało to z opresji kiedy urywała się linka sprzęgła co działo się dość często.
Oprócz zalet jak bardzo dobre własności trakcyjne, stabilność jazdy w deszczu której niejeden współczesny motocykl mógłby Jawie pozazdrościć i dużej ładowności przy spalaniu od 3,2 do 5 l/100 km motocykl ten był z racji kiepskiego wykonawstwa szalenie awaryjny. Jawa wymagała umiejętnego (na granicy wręcz precyzji modelarskiej) regulowania zapłonu co ok. 300-500 km, no i cóż ..wymiany łożysk na wale korbowym co ok. 8 tyś km co i tak nie likwidowało drgań silnika, gdyż wyrobieniu ulegało gniazdo w kadłubie silnika. Bardzo szybko przepalały się też przekładki w o dziwo rozbieralnych tłumikach, wewnętrzna strona obręczy kół była fabrycznie nie wyszlifowana w miejscu gdzie była spawana, przez co pozostający tam grad przebijał dętki od środka …itd. itp.
Charakterystyczną rzeczą były bębnowe hamulce z ręczną regulacją położenia i siły docisku szczęk. Czyli co ok. 300 km należało regulować sobie hamulce, żeby się nie zdziwić …czy też dźwigienka ssania umieszczona tuż przy gaźniku co zmuszało w trakcie jazdy do ekwilibrystycznych wygibasów przy jej wyłączeniu.
Jawa doskonale uczyła mechaniki i radzenia sobie z techniką.
Motocyklem tym (a raczej modelem, bo miałem w sumie 3 Jawy – czerwona, czarną i białą) dokończyłem dzieła zwiedzania naszej ojczyzny, a nawet bywałem nią w Czechach, NRD czy Berlinie Zachodnim. Te lata i kilkadziesiąt tyś km walki z czeską techniką zaprocentowały wiedzą technicznymi, czego nigdy jak wiadomo za wiele.