Wyposażenie
Ponieważ wiele osób czytających na tej stronie mój Poradnik Motocyklowego Turysty pyta się konkretnie o wyposażenie którego używam do dalekiej turystyki postanowiłem stworzyć mini dział temu poświęcony. Będę tutaj opisywał to czego używam – krótko, szczerze i jak coś okaże się słabe to i krytycznie. Dział będzie się rozwijał w miarę napływających pytań. Jestem zwolennikiem rozwiązań trwałych. Poza tym nie jestem gadżeciarzem i pewność działania oraz niezawodność są dla mnie podstawowymi warunkiem używania czegokolwiek.Moje opinie są oczywiście subiektywne i nie jest tu moim zamiarem reklamowanie jakiejś firmy. Po prostu tego używam i już.
No to zaczynamy:
Jeżdziłem w szczękowcach, ale powróciłem do kasku integralnego. Jako bezpieczniejszego i cichszego. Arai jak każdemu wiadomo to klasa sama w sobie. Nie jest lekki – bo jest mocny. Jest idealnie dopasowany do głowy – trzyma z każdej strony. Doskonale przewentylowany. Ba – ma nawet otwieraną wentylację szyby. No i Arai robi kaski tak, że szyba jest blisko twarzy przez co ma najszerszy kąt widzenia ze wszystkich producentów kasków na tej planecie. W kasku panuje aboslutna cisza.
Nie czuć go na głowie – taki efekt jakbyś nic na niej nie miał. Szyba ma dodatkową blokadę tak że na wypadek „w” nie otworzy się sama. Oczywiście cały środek można wyjąc i wyprać. Pinlock mocowany jest jakby w wewnętrznej ramce i dodatkowo przykręca się go na dwie małe śrubki. Nie ma żadnej możliwości aby zaparował. A jak wiecie, albo nie – pinlocki mocowane „na wcisk” nie przylegają idealnie (albo robią to krótko) , odkształcają się i wtedy między nim a szybą pojawia się w deszczu mgła. Ćwiczyłem to we wcześniej używanym Shoei wielokrotnie i niby mega drogi kask, ale mają to kompletnie niedopracowane. Arai nie stosuje wewnętrznych blend. I dobrze. Bo blenda kiedy nie jest w pozycji opuszczonej doskonale zamyka otwory wnetylacyjne kasku. Arai ma za to w opcji blendę zewnętrzną – o dziwo nie hałasuje nawet przy prędkościach „nieregulaminowych”. Krótko mówiąc – doskonały kask.
Kombinezon Held Hakuna Matata II
Tu mógłbym napisać istny manifest i pean, ale żeby nie było że reklama powiem krótko. Dla mnie to PAN Held. Kurtka ma tyle kieszeni i ukrytych wentylacji że kiedy Hakune nabyłem to odkrywałem przez tydzień kolejne ukryte opcje J. Latem można rozpiąć rękawy do łokci, otworzyć zamki na ramionach z przodu i … z tyłu, rozpiąć plecy i jeszcze na piersiach są otwierane wentylacje, pod którymi ukryli dwie kieszenie (właśnie je odkryłem po tygodniu). Nie ma opcji żeby nawet przy 30 st C się zapocić. Mimo tego że używam kompletu w kolorze czarnym. Wpinana membrana jest faktycznie przeciwdeszczowa , co miałem okazję dogłębnie przetestować jadąc przez 7 tys km dookoła Skandynawii w ciągłym deszczu. Held nie puścił wody ani razu.
Poza tym membranę można założyć też na wierzch a nie pod spód – i to jest genialne. Dodatkowo ma warstwaę ocieplającą którą można nosić również jako zwykłe „cywilne” ciuchy. I to jest genialne. Jeżdziłem w tym w mrozie do – 7 st C i nie przemarzłem ani razu. A już sama kurtka i spodnie z wpiętą tylko membraną dają komfort nawet przy 10 st C. Spodnie również maja wentylację z przodu i z tyłu nogawek a dodatkowo można rozpiąć dolne zamki (i tam jest taki sprytyny patetne na rzep, że nic pomimo rozpięcia nogawek nie będzie powiewać). Ochraniacze są plastyczne – dopasowują się do ciała – no i regulowane wszędzie na wysokości. W tym komplecie mam zamiar jeździć przez kolejne co najmniej kilka lat, a jeżdżę dużo. Całość po Nordkappie podsumowałbym tak: perfekcja. No nie mam do czego się kompletnie przyczepić, a to co one te ciuchy przeszły wykracza bardzo daleko w stosunku do oczekiwań przeciętnego użytkownika.
Całkowicie wodoodporne rękawice do stosowania w temperaturach od 20 st C na plusie do ujemnych temeperatur (ale od 5 st C wspomagać je lepiej grzanymi manetkami). Na początku sprawiają wrażenie ciut sztywnych – ale po 2-3 dniach używania stają się mięciutkie niczym cielęca skóra. Doskonała chwytność. Wododoporność – do 10 h jazdy w ciągłym deszczu. Potem się poddają. Ale kto tyle jedzie w deszczu? (oprócz mnie ;). Długi szeroki mankiet. Dobry ściągacz nadgarstka i ochraniacze z obu stron. Nic więcej do szczęścia nie potrzeba.
Typowo letnie. Na wierzchu membrana i materiał, od wewnętrz skóra. Bardzo chwytne, lekkie, dłonie nie pocą się nawet przy 30 st C. Trzymają tez nieźle wodę – 4-5 h w nich w deszczu jeździłem i luzik. Trzymają. Mają krótki wąski mankiet, ponieważ je się wkłada pod a nie na kurtkę. Na lato tip-top.
Mają też wbudowane ochraniacze (trochę na zdjeciu słabo widać). No i gumke na placu która służy do ściągania wody z szyby kasku. Świetne do pracy z nawigacją motocyklową. Ekran reaguje na dotyk palca.
Bielizna termoaktywna Rebelhorn
Nie wyobrażam sobie bez niej jeździć. Latem używam wyłącznie góry, a jak spadnie temp pon. 10 st C dokładam dół. Technologia jest taka, że latem się nie pocisz, a jak zimniej to cię dogrzeje. Gdybym miał wpływ na producenta (ech jak byłoby pięknie…) to dodałbym tylko do koszulki taki mini golf i przedłużył rękawy tak, aby zakładało się jak w ciuchach narciarskich na kciuk końcówkę rękawa, a spodniach po prostu gumkę pod stopę żeby nie podsuwały się w górę. To byłby ideał. Ale tak czy siak spisują się znakomicie i co ważne po wypraniu schną dosłownie w moment.
Przeciwdeszczówka Held Rainblock
Tu będzie dłuższa wypowiedź. Przez 17 lat używałem polskiego kombinezonu prodkucji Kobi (już ich nie robią). Wykonany po prostu z gumy. Ciężki i zajmujący potwornie dużo miejsca. Ale nigdy nie zawodzący. Przez cały ten czas szukałem rozwiązania lepszego. Mniejszego, lżejszego. Testowałem na sobie różne wynalazki. Każdy przeciekał. Aż trafiłem na ww rozwiązanie. Rainblock składa się z kurtki i spodni. To dobrze. Bo kiedy przestanie padać, a na drodze są jeszcze kałuże zdejmujesz kurtkę i jedziesz w spodniach. Kombinezon jest objętościowo malutki. Mieści się w siateczce o wymiarach 20 cm na 10 cm. Ważne: jest w kolorze fluo, czyli widać cię w deszczu na drodze. Nie przecieka choćby nie wiem co. No i mega łatwo się go zakłada, bo nogawki rozpina się aż do kolan.
Poza tym jest dopasowany tak, że nie powiewa. I nie ogranicza ruchów – jest cieńki, ale odporny na rozdarcia. A poprzez to że jest tak mały po zwinięciu wożę go ze sobą w kufrze cały czas – bo jak wiadomo w naszym klimacie, nigdy nie wiadomo. No i fajnie dociepla.I jeszcze - wysycha w 10 minut. Dosłownie. Ja się tej technologii materiałowej nie znam - ale jakiś z NASA chyba jest ;).
Ostatnie dwa sezony jeździłem w RST Raptor II. Wymieniałem je na gwarancji 2 razy aż oddałem. Przy moich kilometrach rocznych liczonych w dziesiątki tys. km nie dawały rady. Łamała się skóra, rozklejały się przy podeszwie i puszczały wodę. Ale po przebiegu rzędu 50 tys km - co należy przyznać.Jeżeli ktoś jeździ rocznie 10 tys km – dadzą radę 2-3 sezony. Ale ja jeżdżę bardzo dużo, więc przeszedłem na Alpinstary. I te buty dają po prostu radę. Nie są tanie, ale nie przeciekają choćby nie wiem co i ja, długo i są trwałe i bardzo wygodne.
Jak wiadomo wszędzie jeżdżę z namiotem. Przez 15 lat używałem też Marabuta starszej konstrukcji bo był niezniszczalny. Poligona używam już kilka lat i zapewne jeszcze kilka przeżyje. Jest mały po zwinięciu, waży jakieś 3,5 kg, ma aluminiowy stelaż, a nie kewlarowy co jest zaletą, bo kiedy ostro wieje stelaż pracuje i namiot jest cały, a kewlarowy jest może i lżejszy, ale za to nie kładzie się na wietrze i tego typu namioty po prostu zostają rozerwane. Czyli stelaż stoi a materiał porwany – widziałem to nie raz. Konstrukcja jest niezatapialno – nieprzemakająca. Możesz go zwijać mokrego, zamarzniętego i znowu rozstawiać w deszczu – i trzyma. Rzostawia się w minutę, bo tropik spięty z komorą razem i tylko 8 punktów mocującyhc do zeimi. Tu mała uwaga: fabryczne "śledzie" można od razu wywalic do kosza. Bo potrzebne są małe krótkie maks 7 cm w rodzaju np. śruby które da się wbić młotkiem w twarde podłoże. Podłoga mimo setek rozstawień na kamieniach trzyma i też nie puszcza wody. No i jest mega lekki, mieście się tez do centralnego kufra i jeszcze dużo miejsca w nim zostaje. Po chwili namysłu – gdyby ktoś znał kogoś z Marabuta… to powinni mi za taką reklamę płacić. ;-)
To czesto nie doceniany element motocykla turstycznego. Dobre opony mogą całkowicie zmienić właściwości trakcyjne motocykla. Używam wymiennie modelu Angel GT (wtedy kiedy tylko asfalty) a kiedy są cięzki warunki i wiem że będą szutry Scorpion Trail II. Po wielu wielu latach doświadczeń wybrałem te a nie inne, bo są trwałe, świetnie trzymają w obu modelach na wodzie, nie zużywają się szybko (do 20 tyś km wytrzymują) i zapewniają pełne bezpieczeństwo. Traile w śniegu i lodzie ratowąły mi na Nordkappie tyłek i to kilka razy.
Są zdecydowanie lepsze od Metzelerów na których jeździełem przez lata wczesniej, że OEM Dunlopach zakładanych do Versysów (650) fabrycznie nie wspomne bo to jest kompletna tragedia i wstyd dla Kawsaki.
Nawigacja czyli pięciocalowy chińczyk FODSPORTS
Używam od lat chińczyków. Jest coraz lepiej. Ta navi ma 5” ekran HD, jest przede wszystkim urządzeniem otwartym na dowolną mapę. Fabrycznie chińczyki instalują na niej mapy iGo (jakie chcesz – ty decydujesz, ja mam np. całą Europę, Azję i Amerykę Północną). A że używam Automapy to ją mam na karcie. Dlaczego tak? Jak jedna mapa padnie, druga chodzi. Cena i jakość – jeżeli sprzęt dobrze chodzi, nawiguje , nie psuje się i ma w nosie deszcze to nie widzę powodu żeby kupować coś co robi to samo z tym, że za 4 razy takie pieniądze, a wyprodukowane jest też w Chinach – i w dodatku jest urządzeniem zablokowanym wyłącznie pod swoje mapy. Mapy Garmina, Tom-toma itd. oferujące te sławne bajery typu „kręta trasa” nie oferują do turystyki motocyklowej tego co jest faktycznie potrzebne. Mianowicie ogromnej bazy danych jaką ma Automapa w postaci kempingów, stacji paliw, bankomatów, hoteli, promów, muzeów i miliona innych rzeczy. Łącznie z ich telefonami i adresami www. Mogę stanąć w dowolnym miejscu Europy i w jednym ruchu znajdę to czego akurat szukam. Tego mapy przewidziane do nawigacji motocyklowych nie mają, albo w bardzo ale to bardzo okrojonym zakresie. I dla mnie to je dyskwalifikuje już na starcie. Oczywiście nie ma róży bez kolców bo Automapa jest tak obecnie poprzez swoją bazę ciężka, że nawigacje ledwo ją ciągną i ma też czasami kłopot ze złapaniem sygnału GPS (pomaga reset GPS i wczytanie satelit raz jeszcze w navi) ale nie widzę w tej chwili z ww powodów dla niej kompletnie żadnej konkurencji. Oczywiście trasy można też sobie zrobić na kompie i do niej wgrać. Wyznawcom gogle maps jeżdżących z telefonem na uchwycie powiem tak: jak zaliczysz nawet mały szlif to telefonu już nie masz, dwa: jak większy to telefon pofrunął a ty leżeysz gdzieś w rowie i nie masz jak wezwać pomocy, a trzy: nie masz backupu na wypadek gdyby ci padł, a ty np. w pięknych szkockich górach…. Dla mnie telefon to rezerwa. W trasie zawsze w kurtce na wypadek „w”. Tym bardziej że te wszystkie smartfoniki od strony wytrzymałości w porównaniu z klasycznymi nokiami czy samsungami solid starej generacji to tandeta jest niebywała.
CDN….. jeżeli kogoś coś szczególnie interesuje proszę pisać: [email protected] – będę uzupełniał i dodawał.