Kawasaki ER 5
Ponieważ szukałem motocykla ekonomicznego, prostego w obsłudze, niezawodnego i dorosłem do tego, że w turystyce moc silnika ma znaczenie trzeciorzędne a najbardziej liczy się ekonomia eksploatacji i ergonomia pozycji kierowcy wybór mój padł na Er-kę jako motocykl wręcz śmiesznie tani (kupiłem go nowego w salonie za te same pieniądze jakie dostałem za Suzi , czyli ok. 18 tyś zł w 2001 roku).
Er-5 kompletnie niedoceniona na rynku polskim z racji braku litrowego silnika, 250 KM i nie rozwijająca 450 km/h okazała się genialnym motocyklem do turystyki solo.
Ten 500 cm twin chłodzony cieczą znany z zastosowania w modelach KLE 500 czy GPZ 500 rozwijał bardzo rącze 50 KM i rozpędzał się nawet do o dziwo 200 km/h. Kawa paliła 4-5,5 l/100 km, miała prostą konstrukcję, dostęp do wszystkich elementów taki, aby użytkownik nie musiał rozbierać pół motocykla chcąc sprawdzić poziom elektrolitu w akumulatorze i ważne u nas: nie stanowiła pokusy dla złodzieja.
Po wyposażeniu w przednią szybę, tylny kufer i gmole stała się niezawodnym, wygodnym i ekonomicznym towarzyszem następnych wypraw wożąc mnie cało i szczęśliwie m. innymi po Bałkanach.
Wadą tego motocykla były stosunkowo słabe hamulce. Przednia pojedyncza tarcza wraz z tylnym hamulcem bębnowym przy agresywnej jeździe dawały sobie radę z Kawą ledwo ledwo. W trakcie eksploatacji odnotowałem „aż” jedną awarię – ukręciła się linka od prędkościomierza. Był to najtańszy w eksploatacji motocykl, jaki miałem.