BMW F650 GS

 

Smoka w kolorze żółtym nabyłem okazyjnie od znajomej,  która nabyła go nowego w wersji obniżonej po czym przez 3 lata przejechała na nim aż 4 tyś km i moto stało sobie spokojnie w garażu.

Smok służył mi wiernie przez wiele lat aż do 2009 roku przejeżdżając w tym czasie kilkadziesiąt tyś km po najróżniejszych drogach i bezdrożach Europy. Motocykl ten wyposażony w jednocylindrowy austriacki silnik Rotaxa o mocy 50KM i pojemności 650 ccm charakteryzował się genialnymi wręcz własnościami trakcyjnymi, świetnymi hamulcami (włoskie Brembo) i spalaniem od 3 do maksymalnie 5,6 l/100 km przy czym średnio należy przyjąć że spalał 4,1 l/100 km.

Smok został przez mnie dozbrojony w szybę, osłonę reflektora, gmole górne i dolne, osłony neoprenowe widelca, stelaż i 3 kufry Kappa (2 x 40l , 1 x 52l), fabryczny tank bag oraz tuningową wygodniejszą - lepiej tapicerowaną kanapę. W trakcie eksploatacji kiedy umarł tylny amortyzator motocykl został podniesiony przy jego wymianie do normalnej wysokości co poprawiło jeszcze własności trakcyjne. Wymieniłem też wtedy przednie sprężyny na progresywne.

Smok eksploatowany był intensywnie i często jeździł w dwie osoby z bagażami. Być może ten fakt wpłynął na dość szybkie wykończenia zawieszenia, czy konieczność wymiany klocków hamulcowych co 10 tyś km (przy turystyce to żaden wynik). Padł też po 20 tyś km ABS, a konkretnie modulator (koszt nowego w BMW ok. 2,3 tyś zł ;-) . Wymieniłem go na używany. Generalnie Smok lubił być dość często serwisowany i cierpiał na szereg drobnych małych wad, (które mi nie przeszkadzały bo lubię sobie czasami zimą cos podokręcać), z których największą po latach eksploatacji okazało się zmęczenie materiału od drgań jego potężnego 650-cio centymetrowego jedynego cylindra. Spowodowały one popękanie gmoli przy mocowaniach ramy i pęknięcie mocowania tylnej lampy. Jeżdżąc BMW należy też pamiętać, że ceny części fabrycznych a przede wszystkim robocizny w ASO są dla milionerów lub frajerów, a ilość mechaników to średnio jeden na województwo. Dlatego warto umieć sobie radzić samemu bądź mieć zaufanego mechanika.

Smok do dalekiej turystyki był motocyklem rewelacyjnym (choć lepiej oczywiście na solo) i śmiem twierdzić, że  przy takim zastosowaniu „duży GS” mógł i może mu pofikać, szczególnie na górskich krętych drogach, szutrach, że o terenie nie wspomnę.

Gs doczekał się testu w MotoVoyagerze:

Odsprzedałem go mojemu koledze, z którym jechałem na Nordkapp, więc serce mnie mniej bolało, bo poszedł w dobre ręce.

POWRÓT